niedziela, 30 czerwca 2013

Była dłuuga przerwa.

Czołem przyjaciele,
teraz już się postaram, żeby posty jak najczęściej się pojawiały. Mogą się zdarzyć różne przerwy, ale tym razem będę informować.

Otóż od lutego nie miałam zbytnio czasu i chęci na blogowanie. Egzaminy się wtedy zbliżały, a ja leżałam pyskiem na stole i chciałam jak najlepiej zdać. Choć się i tak nie uczyłam nic dobrego (nie wiem jak!). Zbierałam książki, gazety i starałam się czytać i uczyć :) Z drugiej strony co było, szybko powtarzałam i według mnie umiałam to, więc przeszłam dalej i tak dalej.

Jeszcze międzyczasie pogrywałam w różne gry, oglądałam anime (One Piece! ♥ ) i różne jakieś filmy.

One Piece!

Potem nagle nadszedł kwiecień. Jakie emocje były! Gryzłam paznokcie z denerwowania (dosłownie) i trochę bałam się egzaminu. Napisałam wersję "siódemkę", czyli dla niesłyszących, takich jak ja. Napisałam dosłownie wszystko co wiem i tak leciało. Najlepiej mi szło na angielskim.


 Potem maj przyszedł i zrobiło się bardzo ciepło. Czekałam niecierpliwie na wyniki. Wtedy teraz myślałam o liceum. Do jakiego pójść? Od mojej wioski niedaleko było do trzech miast. Toruń, Golub-Dobrzyń i Rypin.
Toruń. Troszkę dalej i ciężko złapać autobus. Miasto jest duże i w chaosie. - Więc odrzuciłam to miasto.
Golub-Dobrzyń. Nawet myślałam czy iść do Wazówny. Dojazd spoko, ale żeby dojść do liceum jest masakra. Dojedzie się tylko na dworzec i przez pół miasta przejść oraz pod górkę schodami dojść do szkoły. Za długo i męczące.
Rypin. Tu już mi się bardziej podobało. Dojazd... rewelacyjny! Szkoła jest przy drodze głównej i przystanku, gdzie autobus może się zatrzymać specjalnie dla uczniów. To miasto jest nawet rodzinne. Mój ojciec z stamtąd pochodzi. Moi rodzice chodzili do tej szkoły. Mieszka również niedaleko moja ciocia od strony ojca. Nawet wszystko pasuje. I kursuje kilka autobusów, np. na pierwszą, drugą albo trzecią godzinę. Całkiem spoko.

Więc w końcu zdecydowałam się ostatecznie, że pójdę do Rypina, do ogólniaka na profil przyrodniczo-medyczny, czyli bio-chemia.

Pod koniec maja na Boże Ciało wyjechałam z rodzicami nad morze do Rowów. Pierwszy dzień był fajny, a później było tak zimno! Brr! Wtedy żeby się ogrzać pierwszy raz posmakowałam rum dolany do gorącej herbaty. Za pierwszym razem mocno mnie "kopnęło" :P Bo ja nigdy do tej pory nie próbowałam alkoholu. Potem następnego dnia znowu było mi zimno, więc zgodziłam się na rum i chyba już się przyzwyczaiłam (blush).
Dlaczego do Rowów? Żeby iść do wspaniałego Słowińskiego Parku Narodowego. Uwielbiam ten piękny park. Tam bardzo przyjemnie się chodzi po lasach, ptaki śpiewają i wspaniałe świeże powietrze zmieszane z morskim, które od razu uzdrawia człowieka (na mnie bardzo dobrze działa!).

2 czerwca miałam urodziny. Skończyłam wtedy 16 lat. Jeszcze byłam nad morzem :) Rodzice kupili tort i sobie zjedliśmy.

3 czerwca w poniedziałek nie poszłam do szkoły, ponieważ byłam wyczerpana i jeszcze była impreza z okazji dnia dziecka. Nie lubię dyskoteki.

Przez połowę miesiąca starałam się zaliczyć na piątki z fizyki i niemieckiego. Z fizyki odpowiadałam z działu optyki z nauczycielem sam na sam. Udało się zaliczyć. A z niemieckiego miałam fuksa. Napisałam sprawdzian i gdyby nie 0,5 punkta bym nie zdobyła piątkę. A tak zdobyłam i się udało!

Dzień 21 czerwca był napięty. To był dzień w którym ogłoszono wyniki egzaminu. Oto te procenty:
język obcy nowożytny poziom podstawowy język angielski 98 %
język obcy nowożytny poziom rozszerzony język angielski 98 %
część humanistyczna z zakresu języka polskiego 81 %
część humanistyczna z zakresu historii i wos 82 %
część matematyczno-przyrodnicza z zakresu matematyki 83 %
część matematyczno-przyrodnicza z zakresu przedmiotów przyrodniczych 86 %

Byłam troszkę zawiedziona z wynikami. Myślałam, że z matmą i polskim będzie wysoko. Ale angielski kompletnie mnie zaskoczył :) Powiedziałam rodzicom i niektórym nauczycielom. Również byli zaskoczeni. Tym bardziej mój brat, który mieszka w Anglii był bardzo dumny ze mnie.

Tydzień po ogłoszeniu wyników sprzedałam wszystkie podręczniki mojej koleżance. Potem łaziłam bez podręczników i na koniec już w ogóle nie przychodziłam do szkoły, ponieważ jeździłam do szpitala, gdzie leżała moja matka (biedna!). Miała odmę opłucnową.

Potem zostało zaledwie 3 dni do zakończenia roku. W środę poszłam. Było nas 9/23. Bardzo mało, więc wróciłam do domu. W czwartek pojechałam na wycieczkę do Włocławka zapoznać się z Nordic Walking i na ognisko. A w piątek, oczywiście, poszłam na zakończenie.

Zakończenie odbyło się szybko i spokojnie. Ale! Coś się wydarzyło!
Okazało się, że zostałam Najlepszym Absolwentem 2012/2013. Dostałam złoty medal z wyrytym napisem "Najlepszy Absolwent 2012/2013" w przodu, a w tyłu nazwa gimnazjum. Cieszyłam się! Rodzice byli zaskoczeni i tak dumni ze mnie :P Babcia dołożyła mi 100 zł, a dziadek mnie tak uciskał z radości. Druga po mamie zostałam najlepszym absolwentem w gimnazjum w rodzinie. To już coś! PS Moja rodzina jest nauczycielska (!).

No i WAKACJE! Już nie myśleć o szkole, tylko cieszyć się życiem i wolnością! :D


Na razie siedzę w domu. Na początku lipca muszę jeździć do Torunia do lekarza od tarczycy. Potem coś się pomyśli. Jakieś wyjazdy na morze itp. Na początku sierpnia mam zaplanowany obóz jeździecki u pani, do której zawsze jeździłam. Już minęło aż 10 lat jazdy konnej :) I pod koniec sierpnia jest wyjazd do Warszawy dla absolwentów zorganizowany przez gminę.

Później wrzesień... Licealny czas wtedy się zacznie! Będą emocje! :P Już nie wyobrażam sobie to. Za szybko gimnazjum mi zleciał!

Na razie tyle, już w jednym poście wszystko naopowiadałam. Później może coś jeszcze dodam. Właśnie zaczęłam grę w WoW'a MoP, więc trochę poopowiadam.

Ja ne! ~