wtorek, 22 stycznia 2013

Niezbyt miły poranek, ale co tam! Troszkę o mnie.

Ohayo ponownie! :)
Dziś musiałam wcześniej wstać i bez śniadania pojechać do ośrodka zdrowia na pobieranie krwi.
Zniosłam dobrze zastrzyk, mimo, że ich tragicznie się boję. Akurat padał śnieg, chyba chciał mi towarzyszyć :P Wróciłam do domu i o mój boże zakręciło mi się w głowie. Mama mówiła, że zbladłam. Hah, mimo że to tylko trochę krwi, a mnie w głowie kręci ^_^ Eh ten mój mózg mały... Zapamiętał moje przeżycia po operacji na głowie i wypadku rowerowym. Akurat musiało mi wszystko to przypomnieć i miałam takie same uczucia, co po operacji. Czyli czułam się słaba, kręciło mi się głowie, a tak na prawdę ze mną nic nie jest :)
Zjadłam obszerne śniadanie i leniuchowałam się przed telewizorem. Słabości odeszły i poczułam się prawie jak ryba, która cieszy się wolnością w wodzie. Ranka po zastrzyku się zamknęła i teraz do roboty.

Ferie za niedługo się kończą, a ja jeszcze muszę odrabiać lekcje i przeczytać lekturę "Kamienie na szaniec". W kwietniu mam egzaminy gimnazjalne. Zaraz liceum, bez żartów. Postanowiłam, że pójdę do liceum ogólnokształcącego, ale nie wiem jeszcze jaki profil. Bardzo trudna decyzja! Profil przyrodniczo-medyczny czy matematyczno-informatyczny. Albo coś innego? Kto wie. Choć jeszcze jest trochę czasu...
Jeszcze właśnie mam problemy jaką podjąć karierę. Bo większość nie jest dla... niesłyszących.

Tia, w końcu muszę się przyznać, że jestem niesłysząca. Byłam chora od urodzenia, to było coś dla mnie przerażającego. Na lewym uchu ledwie mogę coś usłyszeć i noszę aparat słuchowy, a na prawe ucho w ogóle nie słyszę. Więc zdecydowałam się na operację wszczepienia implantu ślimakowego, to o tej operacji pisałam wyżej. Chciałam żyć jak normalny człowiek, lecz teraz już się komplikuje. Cieszę się, że mam pierwszeństwo co do szkół, ale jeśli gadać o pracy to już ciężko.
Chciałam zostać lekarzem, ale nie wiem czy mogę. Są różne dziwne przepisy i prawa, których nawet ja, rodzice i niektórzy nie rozumieją. Jeszcze myślałam o pilocie, ponieważ samoloty i podróż samolotem bardzo mnie fascynuje, ale niestety nie mogę objąć te stanowisko, ponieważ musi być pełnosprawny słuch, a ja niestety takiego nie mam. Potem mój brat podsunął pomysł na biotechnologa, ale myślę że to za trudne. Jeszcze architekt... bo mam talent w rysowaniu, jeszcze farmaceuta, bo ma przyszłość i co chwilę są nowe leki. I robi się wielkie boom. Jedynie bym chciała dobrze płatną pracę, spokojną bez stresów i taka... społeczna - wśród ludzi. Chciałabym poznawać ludzi i pokazać im, że niepełnosprawni wcale nie są inni od nich, nie są gorsi od nich. Chcę tylko radości i spełnienia, a nie stresu, smutku i cierpienia.
Nawet w tej chwili boję się myśleć o przyszłości. Zieleń zanika, pojawiają się rośliny zmodyfikowane genetycznie, coraz drożej, coraz więcej kłótni i cierpienia. Czasem marzę, żeby świat poszedł chociaż kawałek dalej do dobrej, zielonej, jasnej strony... Najgorsze jest to, że nie da się tego zmieniać. Jest tak jak jest. Trudno. Lecz ja nadzieję nie porzucę.


Jeśli chodzi o życie wśród rówieśników, to określę tak: jest dziwne. Chodzę do szkoły, normalnie się uczę, jestem przyjacielska. Nawet olaboga! przez 2,5 lata okresu nauki w gimnazjum byłam najlepsza w klasie. Na prawdę to jest dla mnie zaskakujące. Ja tylko się uczę i zdobywam stopnie. Tak na prawdę to prawdziwa ja to osoba siedząca przed komputerem czy telewizorem. Czyli jestem bardzo leniwa. Ze sportu to tylko jazda konna raz w tygodniu. Na dwór niezbyt często wychodzę. Dlaczego? A bo nie mam przyjaciół, kogoś bliskiego czy zwierzaka, żeby gdzieś wyjść. Wyjście samemu jest smutno. Moi bracia pojechali w świat, jeden do Londynu, drugi ciężko pracuje w Polsce. Rodzice są nauczycielami, więc czasu niezbyt mają.
Od dzieciństwa nie znalazłam ani jednego przyjaciela. Dlaczego? Bo nikt nie zrozumie niepełnosprawności. Ja doskonale zdałam sobie z tego sprawę i zaczęłam przyzwyczajać się do życia samotnika, ale nie chcę dalej tak żyć. W przedszkolu nie radziłam sobie zbytnio, niby jeszcze dzieci, ale również mnie nie rozumiały. Potem klasy 1-3 - czasem udawało mi się siedzieć z jakąś koleżanką, ale najgorsze, że one wolą iść do tyłu, a ja niestety muszę siedzieć w pierwszej ławce przy nauczycielu. Raz z kimś siedziałam, potem już... sama aż do dziś. Niektórzy mnie ignorowali jakbym była wariatem, nikt do mnie nie podchodził. Na prawdę nikt. I tak wyglądało moje życie od podstawówki do gimnazjum. Lecz teraz z niektórymi nawet udawało mi się dogadać. Jedynie nauczyciele mojej szkoły już doskonale znają mnie i gadam z nimi jak najęta. Z kolegami niestety niezbyt, bo mnie nie rozumieją, że jestem niepełnosprawna. Teraz zdobyłam trochę doświadczeń w poznawaniu ludzi i wiem jak już z nimi rozmawiać. Po jednym artykule, rozmowie z pedagogiem i z niektórymi doszłam do wniosku, że trzeba ludziom tłumaczyć, jakie mają problemy niepełnosprawni z którymi się borykają.
Czyli tak. Nie trzeba w ogóle się wstydzić powiedzieć, że jest się niepełnosprawnym. Niektórzy ludzie na prawdę to ukrywają, ponieważ nie chcą czuć się gorsi od zdrowych. Wystarczy powiedzieć i wytłumaczyć jak powinno się rozmawiać. W moim przypadku, gdy jestem w mieście, wśród hałasu muszę poprosić, żeby powiedział powoli i głośno albo iść do pomieszczenia gdzie jest ciszej. Nawet tu jest trochę podobnie w życiu normalnych ludzi. Jest hałas, mówisz coś do kogoś, a on przypadkiem nie usłyszał przez hałas. Takie przypadki zdrowym zdarza się często. Albo jak ktoś jest zamyślony.
Niesłyszący ludzie często proszą ludzi, żeby mówili głośno, wolno i przede wszystkim wyraźnie. Ja jak oglądam wiadomości i dziennikarze szybko nawijają, nie nadążam za nimi i nie wiem co powiedzieli :P Wiec jak ktoś zdrowy siedzi obok mnie, to proszę o powtórzenie, ale powoli.
Dla niesłyszącego najważniejsza jest twarz rozmówcy. Musi widzieć oczy i usta, ponieważ są najlepszym pomocnikiem do zrozumienia tego, co powiedział inny. Nawet dzięki temu niesłyszący uczą się wyczytać z ust jakie słowa wychodzą. Np. ja w nocy zdejmuję aparaty i nic nie słyszę. Idę gdzieś, po wodę czy do łazienki. Spotykam matkę i mówi coś do mnie. Ja tym w czasie się skupiam i zdołam wyczytać słowa z ust. I odpowiadam. Matka była zaskoczona, że zrozumiałam co mówiła, mimo że nie miałam aparatów. Potem zrobiliśmy teściki i rzeczywiście niesłyszący opiera się o usta i zrozumie, co druga osoba mówi. Tak to działa ^_^.
Także chciałabym, żeby ludzie inaczej patrzyli na niepełnosprawnego. Chcę żeby wziął jego jako przyjaciela, a nie kalekę, wariata czy podrzutka.

Jeszcze dodam jak wygląda świat niesłyszącego.
Zakładasz aparaty i słyszysz. Lecisz zadowolony, słuchasz muzyki, po prostu wszystko gra. Świat staje się bardzo wesoły i kolorowy.
Ale jak na noc, czy na kąpiel zdejmujesz to wszystko ucichnie i świat wtedy jest płaski, smutny, szarawy...


Dokładnie tak wygląda.

Zmieniłam nazwę bloga z arwena-saphira na rapsodiavanish. Zmiana nicku i życia.
Skończyłam czytanie mangi Psyren. Bardzo ciekawa i daje do myślenia. Psyren opowiada o podróży w czasie. Podróżujesz do przyszłości i patrzysz co się staje z światem. Potem wracasz do teraźniejszości i możesz podjąć jakieś środki, sposoby - byle świat nie upadł. Polecam do czytania.

Z pozdrowieniami, Sayonara.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz