Opowiem wam historię, jak zaczęła się moja przygoda z
koniem.
Otóż, jak jeszcze chodziłam do szkoły podstawowej to mój
nauczyciel wuefu opowiadał o koniach, że są wspaniałe i jeżdżąc na nich można
uzyskać piękną figurę. Zainteresowałam się końmi i rozmawiałam o tym z moją
mamą... No i się stało. Wuefista mnie zabrał do stadniny i zaczęło się.
Najpierw zapoznałam się końmi. Były przeurocze! :) Głaskałam
je długo, klepałam, aż w końcu wsiadłam na konia. Musiałam przyzwyczaić się do
siodła i oswoić się na grzbiecie konia.
Było bardzo fajnie i zaczęłam uczyć się na lonży. Na
początku było trochę trudne, ale później zaczęłam rozumieć i uczyłam się dalej.
Nauka trochę trwała... nie wiem kilka tygodni czy miesiąc. Nie pamiętam (bo
przyjeżdżałam co tydzień).
Kiedy opanowałam już jazdę na koniu, pani mnie wpuściła samą
na całą ujeżdżalnię. Byłam szczęśliwa! Mój wuefista miał rację. Zaczęłam
przyjeżdżać co tydzień na stale.
Po kolei opanowywałam kroki konia. Kłus, galop, pół-siad
i... skakanie przez przeszkody. Tak, tak szybko się uczyłam. Pani instruktorka
jest ze mnie dumna i powiedziała mi, że odkryłam talent...
Jestem dumna z tego i kocham jeździć konno. To najlepszy
sposób na spędzenie czasu na świeżym powietrzu. Mam nieźle ukształtowaną
sylwetkę po 9 latach jazdy. Naprawdę warto! ;) Zobaczycie jak miło się na nich
jeździ, a wyobraźcie jak jest w otwartym terenie! Jazda w lesie! - to już
naprawdę bajka.
Naradzie jeździłam na koniach trakeńskich i
wielkopolskich... Jestem ciekawa jakie są inne konie. Muszę koniecznie
sprawdzić, tylko kiedy? U mnie w wakacje dominuje morze i wyjazdy do Anglii do
mojego ukochanego brata. A ogólnie nauka i nauka. Niestety. Może jeszcze w tym
roku spróbuję trafić do innej stadniny, gdzie są konie fryzyjskie i inne,
których nie poznałam jeszcze :)
Z pozdrowieniami. ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz