sobota, 28 stycznia 2012

Pierwszy krok - koń


Opowiem wam historię, jak zaczęła się moja przygoda z koniem.

Otóż, jak jeszcze chodziłam do szkoły podstawowej to mój nauczyciel wuefu opowiadał o koniach, że są wspaniałe i jeżdżąc na nich można uzyskać piękną figurę. Zainteresowałam się końmi i rozmawiałam o tym z moją mamą... No i się stało. Wuefista mnie zabrał do stadniny i zaczęło się.
Najpierw zapoznałam się końmi. Były przeurocze! :) Głaskałam je długo, klepałam, aż w końcu wsiadłam na konia. Musiałam przyzwyczaić się do siodła i oswoić się na grzbiecie konia.
Było bardzo fajnie i zaczęłam uczyć się na lonży. Na początku było trochę trudne, ale później zaczęłam rozumieć i uczyłam się dalej. Nauka trochę trwała... nie wiem kilka tygodni czy miesiąc. Nie pamiętam (bo przyjeżdżałam co tydzień).




Kiedy opanowałam już jazdę na koniu, pani mnie wpuściła samą na całą ujeżdżalnię. Byłam szczęśliwa! Mój wuefista miał rację. Zaczęłam przyjeżdżać co tydzień na stale.
Po kolei opanowywałam kroki konia. Kłus, galop, pół-siad i... skakanie przez przeszkody. Tak, tak szybko się uczyłam. Pani instruktorka jest ze mnie dumna i powiedziała mi, że odkryłam talent...
Jestem dumna z tego i kocham jeździć konno. To najlepszy sposób na spędzenie czasu na świeżym powietrzu. Mam nieźle ukształtowaną sylwetkę po 9 latach jazdy. Naprawdę warto! ;) Zobaczycie jak miło się na nich jeździ, a wyobraźcie jak jest w otwartym terenie! Jazda w lesie! - to już naprawdę bajka.

Naradzie jeździłam na koniach trakeńskich i wielkopolskich... Jestem ciekawa jakie są inne konie. Muszę koniecznie sprawdzić, tylko kiedy? U mnie w wakacje dominuje morze i wyjazdy do Anglii do mojego ukochanego brata. A ogólnie nauka i nauka. Niestety. Może jeszcze w tym roku spróbuję trafić do innej stadniny, gdzie są konie fryzyjskie i inne, których nie poznałam jeszcze :)

Z pozdrowieniami. ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz